kazimierz przerwa tetmajer widok ze świnicy do doliny wierchcichej

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line. Kazimierz Przerwa-TetmajerLubię, kiedy kobietaEpoka: Modernizm Rodzaj: Liryka Gatunek: Wiersz Kazimierz Przerwa-Tetmajer » • Koniec wieku XIX • Nie wierzę w nic • Hymn do Nirwany • Eviva l'arte! • Melodia mgieł nocnych • Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej • Anioł Pański • Lubię, kiedy kobieta • Ja, kiedy usta • W lesie • Któż nam powróci • Preludia; Jan Kasprowicz » Tadeusz Miciński Poezja tatrzańska: Kazimierz Przerwa-Tetmajer "Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej" Pod koniec XIX wieku przedstawiciele świata sztuki zaczęli coraz częściej odwiedzać Zakopane. Wielu z nich pokochało Tatry i przedstawiało je później w swoich dziełach. Biografia. Kazimierz Przerwa-Tetmajer urodził się w 1865 roku na Podhalu w Ludźmierzu. Był synem Adolfa Tetmajera, marszałka powiatu nowotarskiego, i Julii z Grabowskich. Jego przyrodnim bratem (pochodzącym z pierwszego małżeństwa ojca) był Włodzimierz Tetmajer, artysta, malarz i poeta. Kazimierz Tetmajer ukończył Gimnazjum św. Биография. Кази́меж Пше́рва-Тетма́йер (Казимеж Тетмайер, польск. Kazimierz Przerwa-Tetmajer; 12 февраля 1865, Людзьмеж, Подгалье — 18 января 1940, Варшава) — польский поэт, прозаик, драматург. Отец — участник nonton film avatar 2 sub indo bioskopkeren. Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej – interpretacja – Kazimierz Przerwa-Tetmajer W wierszu dominuje uczucie ciszy i ukojenia wynikające z obcowania z górską przyrodą. Panorama Tatr zachwyca poetę pięknem i tajemniczością: góry osnute przezroczystą mgłą, iskrzący się w słońcu potok, senna zieleń smrekowego lasu. Obraz ten wywołuje nastrój zadumy, nieuzasadnionej tęsknoty. Podmiot liryczny wyraźnie widzi przepaść, która rozwarła paszczę ciemną i z której wydobywa się bez brzegu i bez dna tęsknica, niewysłowiony żal…. Budowa: wiersz zbudowany jest z 8 trzywersowych zwrotek. Środki artystyczne: epitety – szumiący…potok, srebrnotęczowy sznur, głuchy… las; synestezje: senna zieleń. Strony: 1 2 Fałsz, zawiść... Fałsz, zawiść, płaskość, mierność, nikczemność, głupota:oto rafy, o które łódź moja potrąca,płynąc przez życia mętne i cuchnące błotapod niebem zachmurzonym, bez gwiazd i bez słońca. Wiem, że błot nie przepłynę - odrzucam precz wiosłai przymknąwszy powieki na dnie łodzi leżę,nie dbając, kędy by mnie mętna woda niosła,nie dbając, gdzie i jakie czeka mnie wybrzeże? Tak płynę ja, zrodzony od czystego morza,do purpurowych wschodów, zachodów złoconych,do gwiazd kroci, orkanu, co gna przez przestworza,do cisz wielkich i sennych i do wysp zielonych. Tak płynę ja, zrodzony, by słoneczne falepruć silnym ruchem ręki leżącej na sterze,by wiry i wietrzyce roztrącać zuchwale - -tak płynę i półmartwo na dnie łodzi leżę. *** (Dusza ma...) Dusza ma, która więcej w wnętrzu swoim tworzy,niż z zewnątrz siebie bierze: coraz niżej toniew jakieś bezdenne głębie, coraz szersze błoniewidzi przed sobą puste, głuche i bez zorzy. Gdy dusza ma w te głębie pogrąży się bez dna,gdy wejdzie na te błonia bez czasu, bez końca:słucham, ale głos żaden uszu mych nie trąca,patrzę, lecz bezmiesięczna mi noc i bezgwiezdna. Dusza ma leci kędyś poza obręb bytu,w jakąś rozwiej przestrzenną, cichą i zamgloną:Nirwana świat mi szarą okrywa zasłonąi wszystko się pogrąża w otchłaniach niebytu Konaj, me serce Konaj, me serce - po co żyć ci dalej?Żadne z twych pragnień nigdy się nie ziści -wrzej, aż cię ogień wewnętrzny przepali,i uschnij, na kształt oderwanych liści. Milcz i umieraj. Ileżeś to razyzadrgało próżno; klątwy ileżkrotnena twe szalone rzucałeś ekstazy,i znów milczało - dumne i samotne. Ale tej nocy posępnej i sennejnie zdołasz milczeć, szał buntu cię zrywa,z milczenia twego powstajesz Gehenny,na ustach twoich drga klątwa straszliwa... Gdyby ta klątwa zmieniła się w gromy,skały się skruszą i spłomieni morze,zadrży sklep niebios wiecznie nieruchomy,gwiazdy zeń runą w przepaść... *** (O melancholio! Ty - duszo mej duszy!) O melancholio! Ty - duszo mej duszy!Wychodzisz ku mnie z ciemnej lasu głuszy,z szumu potoków dźwigasz się powoli,w smutnym mię witasz pokłonie topoli,z łanów słonecznych płyniesz ku mnie z mgłąi z toni wodnych, co wśród wiklin śpią. Gdzie się obrócę, gdzie pójdę, gdzie stanę,widzę cię: w morską nurzysz mi się pianę,w jeziorach błyszczysz i w wulkanach świecisz,nad pałacami miast ogromnych leciszi w tłumie ludzi idziesz za mną w ślad -wędrujesz za mną wszędy, w każdy świat. I wszystkie czyny świata przez zasłonętwą widzieć muszę, aż oczy znużonew powieki kryję i głowę znużonąna twe milczące, mgliste kładę łono,jak na kobiety łono, chociaż wiem,że mi krew zmieni w piołun swoim tchem. *** (... Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmową) ... Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmowątęskniłem lata... Każde twoje słowosłodkie w mem sercu wywołuje dreszcze -mów do mnie jeszcze... Mów do mnie jeszcze... ludzie nas nie słysząSłowa twe dziwnie poją i kołyszą,Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę -Mów do mnie jeszcze... *** (W twego ciała ...) W twego ciała przecudownej czarzeżycie kipi, jak złociste wino:trzykroć, trzykroć ten będzie szczęśliwy,komu dasz się nim upić, dziewczyno. W twego ciała przecudownej głębioczy toną, jak w jeziora falii powrócić na słońce nie mogąz ławic pereł i ławic korali. Lubię, kiedy kobieta... Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu, kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu, gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie, i wargi się wilgotnie rozchylą bezwiednie. Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi, gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi, gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem i oddaje się cała z mdlejacym uśmiechem. I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia, gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia. Lubię to - i tę chwile lubię, gdy koło mnie wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie, a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata. Ja, kiedy usta... Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę,nie samych zmysłów szukam upojenia,ja chcę, by myśl ma omdlała na chwilę,chcę czuć najwyższą rozkosz - zapomnienia... Namiętny uścisk zmysły moje studził -Czemu ty patrzysz z twarzą tak wylękłą?Mnie tylko żal jest, żem się już obudziłi że mi serce przed chwilą nie pękło. Błogosławiona śmierć, gdy się posiada,czego się pragnie nad wszystko goręcej,nim twarz przesytu pojawi się blada,nim się zażąda i znowu, i więcej... Ekstaza Nie widzę, słucham cię oczyma, biała!Nagości twojej linie i koloryw hymn mi się jeden łączą różnowzory,w muzykę kształtu, w pieśń twojego ciała...Melodią jesteś i harmonią ciała!Rzucona kędyś w dalekie przestwory,jako przelotne świecisz meteory -pieśń twej piękności promienieje, pała...Komu się zjawisz taka, pójdzie dalejz twarzą od świata odwróconą, senną -tak ci rzeźbiarze, co Wenus promiennąniegdyś w paryjskim marmurze kowali,chodzili cisi, senni między ludem -oni widzieli cud i żyli cudem... Hymn do Nirwany Z otchłani klęsk i cierpień podnoszę głos do ciebie,Nirwano!Przyjdź twe królestwo jako na ziemi, tak i w niebie,Nirwano!Złemu mnie z szponów wyrwij, bom jest utrapień srodze,Nirwano!I niech już więcej w jarzmie krwawiącym kark nie chodzę,Nirwano!Oto mi ludzka podłość kałem w źrenice bryzga,Nirwano!Oto się w złości ludzkiej błocie ma stopa ślizga,Nirwano!Oto mię wstręt przepełnił, ohyda mię zadusza,Nirwano!I w bólach konwulsyjnych tarza się moja dusza,Nirwano!O przyjdź i dłonie twoje połóż na me źrenice,Nirwano!Twym unicestwiającym oddechem pierś niech sycę,Nirwano!Żem żył, niech nie pamiętam, ani wiem, że żyć muszę,Nirwano!Od myśli i pamięci oderwij moją duszę,Nirwano!Od oczu mych odegnaj złe i nikczemne twarze,Nirwano!Człowiecze zburz przede mną bożyszcza i ołtarze,Nirwano!Niech żywot mię silniejszych, słabszych śmierć nie uciska,Nirwano!Niech błędny wzrok rozpaczy przed oczy mi nie błyska,Nirwano!Niech otchłań klęsk i cierpień w łonie się twym pogrzebie,Nirwano!I przyjdź królestwo twoje na ziemi, jak i w niebie,Nirwano! Evviva l'arte Eviva l'arte! Człowiek zginąć musi - cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem, nędza porywa za gardło i dusi - zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem, choć życie nasze splunięcia niewarte: evviva l'arte! Eviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy nędzny filistrów naród! My, artyści, my, którym często na chleb braknie suchy, my, do jesiennych tak podobni liści, i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte, evviva l'arte! Evviva l'arte! Duma naszym bogiem, sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi, możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem, ale jak orły z skrzydły złamanemi - więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte? evviva l'arte! Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną ognie przez Boga samego włożone: więc patrzym na tłum z głową podniesioną, laurów za złotą nie damy koronę, i chociaż życie nasze nic niewarte: evviva l'arte! Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej Taki tam spokój... Na gór zbocza światła się zlewa mgła przezrocza, na senną zieleń gór. Szumiący z dala wśród kamieni w słońcu się potok skrzy i mieni w srebrnotęczowy sznur. Ciemnozielony w mgle złocistej wśród ciszy drzemie uroczystej głuchy smrekowy las. Na jasnych, bujnych traw pościeli pod słońce się gdzieniegdzie bieli w zieleni martwy głaz. O ścianie nagiej, szarej, stromej, spiętrzone wkoło skał rozłomy w świetlnych zasnęły mgłach. Ponad doliną się rozwiesza srebrzystoturkusowa cisza nieba w słonecznych skrach. Patrzę ze szczytu w dół: pode mną przepaść rozwarła paszczę ciemną - patrzę w dolinę, w dal: i jakaś dziwna mię pochwycą bez brzegu i bez dna tęsknica, niewysłowiony żal... Melodia mgieł nocnych (Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym) Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie, lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie... Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca, co nam ciała przezrocze tęczą blasków nasyca, i wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze, i limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze, pijmy kwiatów woń rzcźwą, co na zboczach gór kwitną, dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną. Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie, lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie... Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona, lećmy, lećmy ją żegnać, zanim spadnie i skona, puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przezrocza, i sów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą, nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci, jak my same, i w nikłe oplatajmy go sieci, z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące, gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce, a wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie, nim je zerwie i w pląsy pogoni nas skocznie... Ciemno-zielony w mgle złocistejWśród ciszy drzemie uroczystejGłuchy smrekowy las. For faster navigation, this Iframe is preloading the Wikiwand page for Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej. Connected to: {{:: Z Wikipedii, wolnej encyklopedii Dolina Wierchcicha Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej – wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera[1][2][3], pochodzący – podobnie jak Hymn do Nirwany i Melodia mgieł nocnych – z tomiku Poezje. Seria druga, opublikowanego w 1894. Charakterystyka Utwór składa się z ośmiu strof trójwersowych połączonych w pary[4]. Dwa pierwsze wersy w każdej strofie są dziewięciozgłoskowe[5] żeńskie, a wers ostatni sześciozgłoskowy męski. Rytm jest jambiczny (sSsSsSsS/sSsSsS). Strofy rymują się w parach aab ccb. Taki tam spokój... Na gór zbocza Światła się zlewa mgła przezrocza, na senną zieleń z dala wśród kamieni w słońcu się potok skrzy i mieni w srebrnotęczowy Tetmajera zalicza się do nurtu młodopolskiego impresjonizmu jako jeden z utworów najbardziej dla niego typowych[6][7][8]. Poeta posługuje się synestezją, czyli środkiem stylistycznym polegającym na łączeniu doznań właściwych różnym zmysłom, na przykład wzroku i słuchu. Przykładem takiego połączenia wrażeń akustycznych i wizualnych jest sformułowanie srebrzystoturkusowa cisza[6]. Agnieszka Szostak-Siedlik podkreśla wyczulenie poety na grę świateł w górskim pejzażu, sytuując je w kontekście ówczesnego malarstwa, zwłaszcza francuskiego[8]. Również Anna Sikorska postrzega wiersz Tetmajera jako uchwycenie i utrwalenie ulotnego wrażenia, powstałego w umyśle autora pod wpływem zobaczonego górskiego widoku[9]. Zobacz też Świnica Dolina Wierchcicha Przypisy ↑ Kazimierz Przerwa-Tetmajer (pol.). [dostęp 2017-04-01]. ↑ Kazimierz Przerwa-Tetmajer (1865-1940) (pol.). [dostęp 2017-04-01]. ↑ Tetmajer Kazimierz, [w:] Encyklopedia PWN [online] [dostęp 2017-04-01]. ↑ Wiktor Jarosław Darasz: Mały przewodnik po wierszu polskim. Kraków: Towarzystwo Milośników Języka Polskiego, 2003, s. 156. ISBN 83-900829-6-9. ↑ Lucylla Pszczołowska: Wiersz polski. Zarys historyczny. Wrocław: Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, 1997, s. 179. ISBN 83-85220-79-8. ↑ a b Katarzyna Dzieł: 1 Impresjonizm w liryce Tetmajera i Kasprowicza (pol.). [dostęp 2017-04-01]. ↑ Młoda Polska. Liryka (pol.). [dostęp 2017-04-01]. ↑ a b Agnieszka Szostak-Siedlik: Literatura a sztuki piękne – symbioza wybranych kierunków w Młodej Polsce (pol.). [dostęp 2017-04-01]. ↑ Anna Sikorska: Pejzaż literacki i jego przemiany w literaturze XIX wieku (pol.). [dostęp 2017-04-01]. Bibliografia Kazimierz Tetmajer: Poezje wybrane. Wyboru dokonał i wstępem opatrzył Jan Zygmunt Jakubowski. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1969. Linki zewnętrzne Kazimierz Przerwa-Tetmajer: Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej (pol.). [dostęp 2017-04-01]. Kazimierz Przerwa-Tetmajer: Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej (pol.). [dostęp 2017-04-01]. {{bottomLinkPreText}} {{bottomLinkText}} This page is based on a Wikipedia article written by contributors (read/edit). Text is available under the CC BY-SA license; additional terms may apply. Images, videos and audio are available under their respective licenses. Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej {{ of {{ Date: {{ || 'Unknown'}} Date: {{( | date:'mediumDate') || 'Unknown'}} Credit: Uploaded by: {{ on {{ | date:'mediumDate'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} License: {{ || || || 'Unknown'}} View file on Wikipedia Thanks for reporting this video! ✕ This article was just edited, click to reload Please click Add in the dialog above Please click Allow in the top-left corner, then click Install Now in the dialog Please click Open in the download dialog, then click Install Please click the "Downloads" icon in the Safari toolbar, open the first download in the list, then click Install {{::$ {{:: {{:: - {{:: Follow Us Don't forget to rate us Spis treści Las: 1 Przyroda nieożywiona: 1 Tęsknota: 1 1Taki tam spokój… Na gór zbocza światła się zlewa mgła przezrocza[1], Na senną zieleń gór. Szumiący z dala wśród kamieni, 5W słońcu się potok skrzy i mieni W srebrno-tęczowy sznur. LasCiemno-zielony w mgle złocistej Wśród ciszy drzemie uroczystej Głuchy smrekowy[2] las. 10 Na jasnych, bujnych traw pościeli, Pod słońce się gdzieniegdzie bieli W zieleni martwy głaz. Spiętrzone wkoło skał rozłomy[3] 15W świetlnych zasnęły mgłach. Ponad doliną się rozwiesza[4] Srebrzystoturkusowa cisza Nieba w słonecznych skrach. TęsknotaPatrzę ze szczytu w dół: pode mną 20Przepaść rozwarła paszczę ciemną — Patrzę w dolinę w dal: I jakaś dziwna mnie pochwyca Bez brzegu i bez dna tęsknica, Niewysłowiony żal…

kazimierz przerwa tetmajer widok ze świnicy do doliny wierchcichej